W czasach gdy na pobliskich nam akwenach pojawiły się latarniowce, tor wodny między Szczecinem a Świnoujściem, przebiegał inaczej niż dzisiaj. Nie istniał jeszcze Kanał Piastowski, inaczej też przez Zalew Szczeciński i przez najbliższy nam archipelag wysp, przebiegał szlak żeglowny. Po wpłynięciu, w drodze ze Szczecina na Zalew, statki kierowały się bardziej na północ i żeglowały wzdłuż brzegów do wejścia na Starą Świnę w rejonie wzgórz lubińskich. Szlak ten usiany był licznymi mieliznami, tak charakterystycznymi dla tego akwenu. Dla ówczesnych statków o napędzie żaglowym, o ograniczonej, zależnej od kierunków wiatru manewrowości, były one naprawdę dużym zagrożeniem. Odpowiednio wcześniejsze ostrzeżenie o niebezpieczeństwach nawigacyjnych, dawało szansę uniknięcia ich. Podobne niebezpieczeństwo dla żeglugi oczekiwało także w morzu, na Zatoce Pomorskiej, o czym pisałem w odcinku poprzednim. Stąd też inicjatywa umieszczenia także na Zalewie Szczecińskim, w miejscach największego zagrożenia, instalacji ostrzegawczych. Za najlepsze rozwiązanie, uznano ustawienie latarniowców na ich obrzeżach.czytaj